Cud Bożego narodzenia

„Chrystus się rodzi, nas oswobodzi” – taki jest niewątpliwie zamysł Boży. On bowiem wie, w jakiej jesteśmy sytuacji. Ale trzeba, żebyśmy i my wiedzieli, że rzeczywiście potrzebujemy oswobodzenia, wyzwolenia z tego wszystkiego, co nas na rozmaity sposób niewoli, na co dajemy przyzwolenie i w czym jesteśmy nieraz zastali.

Boże narodzenie jest niezwykłą dobrą nowiną. Jest obietnicą, która się dokonała i domaga się reakcji z naszej strony. Ta pierwsza reakcja jest związana z charakterem przyjścia do nas Syna Bożego: że rodzi się jako dziecko – w małości, w słabości ludzkiej – że On się domaga! od nas, abyśmy się Nim zajęli. A to się wiąże w ogóle z przyjściem do Niego. Ta pierwsza nasza właściwa reakcja jest związana właśnie z przyjściem! Syn Boży leżący w żłobie, jest apelem! – jest krzykiem! – skierowanym do nas, żebyśmy się Nim zajęli.

Cud Bożego narodzenia się dokona, jeżeli rzeczywiście wybierzemy się w drogę, jak uczynili to pasterze, jeżeli przyjdziemy do Jezusa i potraktujemy Go z ogromną czułością i miłością – bo tak powinien zostać przez nas potraktowany – jeżeli weźmiemy Go na ręce, tak jak to zrobił Symeon. Wtedy On jest w stanie dokonać cudu w naszym życiu. Przecież w każdej normalnej rodzinie narodziny dziecka są związane z wielką radością. Gdy anioł Pański zapowiada Zachariaszowi narodzenie syna, mówi: Będzie to dla ciebie radość i wesele; i wielu cieszyć się będzie z jego narodzin (Łk 1, 14) – bo taka jest naturalna ludzka reakcja. Również normalną ludzką reakcją na narodzenie każdego dziecięcia jest to, że idziemy ku niemu, zajmujemy się nim, a więc odpowiadamy na jego potrzeby. Dziecię Jezus, które jest Synem Bożym, ma – możemy śmiało powiedzieć – zwielokrotnioną potrzebę takiego zainteresowania, bo Ono przychodzi ze względu na każdego z nas. Normalnie dziecko rodzi się w jednej rodzinie i zainteresowani są nim przede wszystkim rodzice, rodzeństwo, najbliżsi krewni i przyjaciele rodziny. Jezus przychodzi zaś do wszystkich rodzin, do każdego człowieka, dlatego wszyscy powinni być zainteresowani przyjściem do Niego – odpowiedzią na to Jego niezwykłe przyjście. Przecież On przychodzi z nieba na ziemię. Porzuca, a raczej ukrywa to wszystko, kim naprawdę jest, żeby nie było żadnego dystansu między nami a Nim, żebyśmy mieli swobodny przystęp do Niego. Dziecię Jezus, mimo że jeszcze nie potrafi mówić – woła nas! Gdy się urodzi dziecko, to rodzice i najbliżsi są bardzo zainteresowani, kiedy się do nich uśmiechnie, kiedy powie pierwsze słowo, kiedy zacznie chodzić. Tęsknie! wyczekują na to, są cali spragnieni tego.

Moi drodzy, skoro Słowo Boże stało się ciałem, to znaczy, że Bóg postanowił kontynuować z człowiekiem rozmowę, zgodnie z tym, co pięknie napisał autor Listu do Hebrajczyków: Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców [naszych] przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna … (1, 1-2). Boże narodzenie stanie się wydarzeniem dla każdego człowieka, który zrozumiał, że Bóg cały czas próbuje podjąć z nim rozmowę. A wcielenie i narodzenie Syna Bożego jest ostatnim, kluczowym momentem na tej drodze.

Dlatego musimy siebie pytać: Czy czekam dziś na słowo Jezusa z taką niecierpliwością, z jaką czekają rodzice na pierwsze słowo dziecka? Na szczęście wszystkie słowa, które Bóg chciał nam przekazać, zostały zanotowane i są w Ewangeliach – tylko czy naprawdę jestem ich spragniony? Ale! – póki to Dziecię jeszcze nie mówi, czy mam ten naturalny pierwszy odruch przyjścia do Niego?

Kiedy bowiem zacznie mówić, będzie już nas wyraźnie wzywać. Może najbardziej w tych cudownych słowach: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych (Mt 11, 28-29).

Boże narodzenie jest właśnie wielkim wołaniem do wszystkich: Przyjdźcie! Przyjdźcie! – no bo On wie o naszym utrudzeniu, obciążeniu. Mimo że jest Dziecięciem, ma moc, żeby nas pokrzepić. Taki jest sens wiary człowieka, który przyjmuje chrzest i zbliża się do sakramentów świętych. A tym, co go motywuje, jest zarówno prawda o własnej słabości, jak i prawda o mocy Boga. Człowiek wierzący wie, że zbliżenie się do Tego, który woła codziennie „Przyjdź!”, jest konieczne!, żeby w ogóle żyć, funkcjonować, żeby wypełniać zadania – i być radosnym. Przecież to jest niezwykła obietnica: znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Dlatego: uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca .

Patrzymy w żłóbek i widzimy, jaki jest rodzaj cichości i pokory Syna Bożego, który proponuje nam, żebyśmy się tego uczyli. Żebyśmy też! byli jak dzieci, bo one są ciche i ufne. Jezus obiecuje, że wtedy znajdziemy ukojenie dla duszy. Jak to jest pięknie napisane w psalmie:

zaprowadziłem ład i spokój w mojej duszy. Jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę – tak we mnie jest moja dusza. Izraelu, pokładaj w Panu nadzieję teraz i aż na wieki! (Ps 131, 2-3). Przychodzimy do tego Dziecięcia, które ma moc, żeby się uczyć od Niego cichości i pokory. I jesteśmy pewni, że wtedy rzeczywiście znajdziemy ukojenie, bo nie będziemy mieć pretensji, zostawimy za sobą wszystkie urazy wobec innych.

Jest w Ewangelii św. Mateusza znamienna scena między Jezusem a Piotrem. Piotr, widząc chodzącego po jeziorze Jezusa, mówi: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!”. A On rzekł: „Przyjdź! …” (14, 28-29). Jeżeli my w tym Dziecięciu widzimy Syna Bożego, mówimy do Niego dokładnie to samo: „Jeśli Ty rzeczywiście jesteś w tym Dziecięciu Synem Bożym, to każ mi przyjść do siebie! Rozkaż mi, żebym zrobił to, co jedynie jest sensowne i konieczne”. A wtedy On woła: Przyjdź! Chodzi o to, żebyśmy słyszeli nieustannie to wezwanie.

Pan Jezus mówi apostołom – dorosłym ludziom: Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie (Mt 19, 14). To też jest niezwykle ważna prawda Bożego narodzenia. Jakże często my, ludzie dorośli, swoim beznadziejnym, pustym i oddalonym od Boga stylem życia przeszkadzamy małym przyjść do Jezusa. Jeżeli nie ma w nas miłości Boga ani pragnienia Go, ani dążenia do Niego, stanowimy przeszkodę dla innych. Boże narodzenie jest po to, żeby nie było takiej przeszkody, jest wezwaniem do jej usunięcia.

Ale żeby nie stanowić przeszkody, trzeba najpierw usunąć ją w sobie. Kiedy do Jezusa podchodzi zafascynowany Nim człowiek i pyta: … co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne? (Mt 19, 16), Jezus mu odpowiada: Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną (Mt 19, 21). Żeby przyjść do Jezusa i za Nim iść, trzeba odsunąć to, co nie pozwala mi się do Niego wybrać! Boże narodzenie jest faktem! Nasze uwikłanie w różnorakie zależności jest również faktem. Dlatego Jezus mówi: „Odwiąż się! – żebyś mógł swobodnie do Mnie przyjść i za Mną iść; bo Ja pragnę twojego wyzwolenia, szczęścia i doskonałości”.

Boże narodzenie jest obecne nieustannie w Eucharystii. Bóg stał się człowiekiem, ale żeby być łatwo dostępnym, ukrył siebie z Bóstwem i człowieczeństwem w kawałku chleba. Żebyśmy stąd czerpali pokrzepienie, doznawali tego błogosławionego ukojenia duszy. Jezus rodzi się dla nas podczas każdej Eucharystii. Ilekroć jest sprawowana Najświętsza Ofiara, Pan Bóg mówi tak, jak król w przypowieści: Oto przygotowałem moją ucztę; woły i tuczne zwierzęta ubite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę! (Mt 22, 4). Wiemy, że tu nie chodzi o zwierzęta, ale o samego Syna Bożego. To On siebie pozwolił zabić dla nas, żebyśmy Go mogli spożywać. I On na każdej Eucharystii mówi: Przyjdźcie! Jeżeli my, tak jak ludzie z tej przypowieści, wynajdujemy przeszkody, nie przychodzimy i próbujemy się usprawiedliwić, to jesteśmy nierozumni, w gruncie rzeczy pozbawieni elementarnej wiary, nadziei i miłości – nic nie rozumiemy.

Popatrzmy na to w uroczystość Bożego Narodzenia i postawmy sobie może takie pytania: Czy ja mam czelność kiedykolwiek powiedzieć Jezusowi, że nie przyjdę? I jeszcze się usprawiedliwiać!? Czy chcę usuwać to, co mi przesłania Jezusa, co próbuje mi wmówić, że to coś jest ważniejsze od Niego?

Zaproszenie Bożego Dziecięcia: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię – jest nieustannie aktualne.